Jaka szkoda, że wiersze nie mogą być
ołowianymi żołnierzykami w dwuszeregu
w kontrze- do Luli w fotelu.
Wlepiałyby we mnie mądre, czarne ślepka.
Każda para oczu to odrębny wiersz.
Próbują mnie widzieć.
Wiersz bo niedziela i wiersz bo wtorek,
co nie chciał być wierszem- środą,
ale przecież mógłby.
Wiersz bo czułostek nie stało i wiersz
bo jeśli istniały to okazywały
się Słońcem.
Wiersz- Bo-że i wiersz- bo -Wiem
Wiersz -Ach !Brakło sił od tupania nim!
Wtedy usiadłam, no i przyszło To.
O parapet znów uderza deszcz. Wiem ,że
to gra dla mnie -rodzi nowy wiersz.
Żołnierzyku co jesteś jak proszony gość
porzuć swój dwuszereg ,na mój język
chodź.
5.II.2013