Pytał wczoraj Yossarian
Sprawa jest prosta.
Tuż przed narodzinami małej Luli Mama spędzała wakacje ( upalny sierpień ) w małej
miejscowości gdzieś w centralnej Polsce.
Domu pełnym zabobonnych ciotek i zwierząt.
Pewnego dnia uległa kolizji z takim właśnie zwierzęciem.
Ciężarna kotką, co wylegiwała się w progu i słońcu.
W drzwiach wisiała kotara ,więc kotka była poza zasięgiem wzroku.
Kotka zaczęła się wydzierać rozpaczliwie
Mama przyłożyła w panice ręce do twarzy.
Pandemonium!
Zbiegły się ciotki i orzekły :
Boże coś ty zrobiła ! Teraz twoje dziecko urodzi się z kocią twarzą!
(Nawiasem mówiąc z kotką, co uległa nadepnięciu było źle )
Moja Mama się autentycznie przeraziła i zapamiętała to wydarzenie.
Do tego stopnia , że pierwszymi jej słowami (gdy powiedziano że ma córeczkę) były te, które skierowała do położnej : Siostro Klaro , czy ona ma kota na twarzy?
Siostra Klara zapewne pomyślała , że jeszcze działa szok poporodowy, ale Mama pytała serio.
Taka jest do dzisiaj :) Ma w sobie sporo z dziecka, jest wrażliwa, zależna od opinii innych, wierzy , że złym słowem i myślą można wyrządzić krzywdę.
Masę mam historii na ten temat.
Ja natomiast z " kocim przesądem " spotkałam się przy okazji pisania licencjatu. upewniając się wówczas,
że nie był niestety autorstwa mych ciotek , wymyślonym na potrzebę chwili.
Faktycznie dość popularny zabobon ku przestrodze . Ciężarne winny unikać kotów , nie patrzeć ,nie stykać się etc. Zresztą nie tylko kotów , myszki nie myszki też :)
Ja tymczasem od dziecka byłam ładna.
Do tego stopnia , że nawet matki, które w tym czasie rodziły przychodziły oglądać mnie.
Przepraszam , że tak przy niedzieli :)
Jednak uwielbiam niedziele ,bo to dzień moich narodzin :)